Potrzeba matką… wynalazku.

marek

New member
Gdy dotarliśmy do jeziora, słońce było już wysoko na niebie. Zupełna flałta, ani jednej "zmarszczki". Samo jezioro otoczone wzniesieniami z trzech stron, z czwartej ścianą… lasu.
- Płytko - stwierdził krótko przyjaciel.
- Tak, są… to zalane kilkanaście lat temu łą…ki. PGR zarybił wodę karpiem i amurem, a teraz sprzedaje licencje po 3 patyki - odpowiedziałem.
W odległości około 60-70 metrów od brzegu chodziła duża ryba, jej kark wynurzał się raz po raz z wody i wolno przesuwał się w stronę środka zalanych łą…k. Rozłożyliśmy sprzęt. Moja przyneta to gotowana marchew i liście sałaty - na amura. Przyjaciel kroił ziemniaki - na karpia. Staraliśmy się zachowywać jak największą… ostrożność, prawie nie odzywaliśmy się do siebie. Mijały godziny a brań nie było. Wspaniały sprzęt, jakim dysponowaliśmy, leżał bez ruchu na widełkach. Przez cały czas 60-70 metrów od brzegu krą…żyło coś, co przypominało zrobioną… z kory łódeczkę - był to grzbiet karpia albo amura na pewno działają…cego ponad 10 kg. O sztukach, jakie tutaj padały, słyszeliśmy legendy.
- Nic nie zdziałamy - odezwał się w końcu przyjaciel. - Żeby mieć tu wynik, trzeba chyba kajakiem wywozić przynętę na 78-80 metrów, bo nie dorzuci się tak daleko ani ziemniakiem, ani gotowaną… marchewką…. Używać ciężarka też nie ma sensu, bo tak duże karpie są… za mą…dre i za czujne.
- No cóż - odpowiedziałem - łódką… ani pontonem nie wolno tutaj pływać, a co do mą…drości dużych karpi i amurów to się zgadzam. Po prostu tak często tutaj łowiono, że odbiły od brzegu i żerują… bliżej środka, nie pomoże żadne, nawet najsubtelniejsze nęcenie. Można by je było trafić jedynie w nocy, ale nie wolno.
Zwijaliśmy się, rozmawiają…c po cichu z przyzwyczajenia. Wrzuciłem resztę sałaty do wody. Przyjaciel zarzucił plecak, ja spojrzałem jeszcze raz na jezioro. Dwa grzbiety jak małe stateczki pruły powoli powierzchnię wody 80 metrów od brzegu. Coś nie dawało mi spokoju.
- No co jest? - usłyszałem głos przyjaciela. - Zostajesz na noc? - rzucił.
- Słuchaj, ty jesteś stary modelarz - zagadną…łem - a gdyby tak wywozić przynętę modelem?
- Chyba postradałeś zmysły - parskną…ł.
Gdy jednak dochodziliśmy w milczeniu do szosy, nagle przystaną…ł i spojrzawszy na mnie uśmiechną…ł się.
- Zrobimy to w następną… niedzielę - powiedział.
Przygotowania trwały cały tydzień. Przyjaciel pożyczył model motorówki kierowanej radiem, gdyż sam robił wyłą…cznie modele samolotów. Dorobiliśmy dwie zapadki, które umożliwiały zaczepienie przynęty i przy nawrocie modelu uwolnienie żyłki z przynętą….
Niedziela. Jesteśmy nad jeziorem kwadrans po pią…tej. Zaczepiamy przynętę o zapadkę modelu i uruchamiamy bezszelestny silniczek. Gdy łódka jest około 70 metrów od brzegu, przyjaciel przekręca gałkę. Żyłka przestaje wysnuwać się z kołowrotka. Model wraca do brzegu. Operację powtarzam na mojej wędce z gotowaną… marchewką…. Czuję narastają…ce napięcie. Po dziesięciu minutach ze szpuli kołowrotka przyjaciela zaczyna błyskawicznie wysnuwać się żyłka. Przyjaciel zacina. Uderzenie niesamowicie silne, kij wygina się niebezpiecznie, trzask jak z kapiszonu i po wszystkim. Przyjaciel kończy palić papierosa. Teraz dopiero bierze ponownie do ręki swój kij. Przekręca hamulec ABU na nr5.
- Co, za mocno dokręcony? - zagaduję.
- Niestety - odpowiada przyjaciel.
Tego dnia nie było już brań. Ale późniejsze podsumowanie sezonu - to trzy karpie przyjaciela : 11.80 kg, 12.05 kg, 5.10 kg oraz moje trzy : 11.30 kg, 5.05 kg i 4.80 kg i dwa amury : 12.40 kg i 9.70 kg - metoda na medal, a raczej "na model" - oczywiście.

Andrzej Łapińki
 
Do góry