Wzdręgi kanibale

marek

New member
Nareszcie - pierwsze dni wakacyjnego urlopu. Samochód załadowany po brzegi sprzętami różnego przeznaczenia i tym najważniejszym - wędkami. Zapinam je z namaszczeniem na bagażniku podkładają…c płat gą…bki.
Pierwsze dwie godziny jady są… przyjemnością…. Po dwóch następnych powoli zaczynam odczuwać zmęczenie. Wreszcie widzę tablicę "Witamy w Suwalskiem". No, jeszcze kilka kilometrów. Skręcam w leśny dukt. Po prawej mijam znajomy pas bagien, po lewej świeże wycinki i ugory leśne. Raz droga pnie się w górę, raz opada w dół i już widzę starego Bartka, którego konary opierają… się niemal o dach leśniczówki, drewnianej lecz na solidnej podmurówce z polnego kamienia. Gaszę silnik. Ujadanie psa wycią…ga z domu gospodynię.
- No, nareszcie pan sobie o nas przypomniał - słyszę.
Pies przestaje ujadać złapawszy w nozdrza znajomy zapach z mojej fajki.- Poznał - mówię.
- Męża nie ma - cią…gnie leśniczyna.
- Przecież dziś niedziela - mówię.
- Jest na rybach. - Zaniemówiłem.
- A wzią…ł dubeltówkę? - Żartuję.
- Nie... mamy gościa. Też wędkuje, jak pan, i mą…ż wozi go łodzią… pod Czarci Uskok na drugą… stronę jeziora, bo to daleko, sam nie dałby rady, a tam, jak twierdzi, biorą… mu jakieś potężne krasnopióry. O niech pan patrzy, To z wczorajszego dnia.
Spojrzałem w kierunku werandy, na drewnianym stole w misce leżały oczyszczone i poćwiartowane wzdręgi. Podszedłem bliżej, patrzą…c z niedowierzaniem na olbrzymie płaty zielonkawobiałego mięsa z krwistoczerwonymi płetwami. Na oko każdy z tych dzwonków mógł należeć do około 1.5 kilogramowej wzdręgi, której, choć przyjeżdżałem tu kilka lat, nigdy nie udało mi się złowić. Po godzinie miałem wszystko rozpakowane, a sprzęt wisiał, jak rok temu, gotowy do użytku. Kończyłem właśnie herbatę, gdy znów zajazgotał pies, by po chwili ucichną…ć po gromkim "do budy". Poznałem po tym barytonie leśniczego i ruszyłem po schodach, żeby się przywitać.
- No, jak tam połowy? - spytałem, patrzą…c na dwóch starych już mężczyzn, ubranych niemal jednakowo w zielone leśne uniformy.
- Drżyjcie szczupaki - krzykną…ł leśniczy, podają…c mi rękę jak bochen. - To mój kolega ze stolicy, poznajcie się. Też taka szajba i kat na te biedne ryby jak pan. O trzeciej rano robi pobudki.
- No, no - mrukną…ł tamten - gdyby nie moja szajba, nie przeżyłbyś tej wojny.
- Tak ... co prawda to prawda - żachną…ł się leśniczy. - Pan wie - zwrócił się do mnie - że gdyby nie on i jego sławne żyłki z końskiego ogona, nie rozmawialibyśmy teraz. W czterdziestym trzecim Niemcy odcięli nas od oddziału. Z jednym rannym siedzieliśmy na zimnych bagnach bez żarcia trzy tygodnie, aż Niemcy zwinęli obóz. Kolega co dzień łowił karasie i to po kilka kilogramów i tak ostaliśmy się.
- Kolacja - rozległ się za plecami głos leśniczyny, przerywają…c wspomnienia męża i jego kompana. Dopiero teraz zauważyłem, że wiadro, które trzymał kolega leśniczego, jest pełne olbrzymich wzdręg.
Po kolacji rozchodziliśmy się do swoich pokoi. - Można spytać na co? - zagadną…łem starego, gdy zamykał prawie drzwi do swojego pokoju.
- Co na co? - spytał.
- No, te wzdręgi pan szanowny łowi.
- A... krasnopióry. Na żywca kochaneczku, na żywca. - Chrzą…kną…ł i zamkną…ł drzwi.
- Do widzenia - powiedziałemjuż do siebie i wszedłem do swojego pokoju. Durnia ze mnie robi czy co? Ale różni są… wędkarze i różne mają… poczucie humoru. Machną…łem ręką… i spojrzawszy jeszcze raz na swój spinning, puściłem do niego oko. Z hasłem Młynarskiego "róbmy swoje", a raczej łówmy swoje, ułożyłem się do snu.
Zbudził mnie przenikliwy zią…b. Spojrzałem na zegarek : 350. Zamkną…wszy otwarte całą… noc okno wyjrzałem na podwórze. Zaczynało świtać i z krzaków bzu nieopodal werandy dało się słyszeć głosy pierwszych ptaków. Cicho wyślizgną…łem się z domu ściskają…c w ręku spiner i pudełko blach.
Łódź nie była zamknięta, gdyż nikt tu nie zaglą…da, chyba że łanie, dziki lub jelenie, które można zobaczyć przy brzegu jeziora, kiedy gaszą… pragnienie.
Spojrzenie na zegarek : 415. Pierwsze rzuty nie wróżyły nic dobrego. Zmiana wahadłowego woblera Magnum na obrotową… Aglię 5, trzydzieści rzutów - bez efektu. Siadam i zapalam fajkę. Wiaterek, który dopiero teraz zerwał się od Ptasiej Wyspy, spycha łódź na pas grą…żeli. Z tej strony jeziora na odcinku około 300 metrów jest bagienne podłoże, od brzegu prawie 60-70 metrów w głą…b jeziora i głebokości około 1.5 metra. Słońce zaczyna już przyjemnie grzać w plecy. Kilka ruchów wioseł i zarzucam w lukę między grą…żele. Kręcę powoli. Świeżo założony, lekki wobler zachowuje się wspaniale. Pierwsze pobicie tuż przy krypie. Szczupak około kilograma niemal wpada do łodzi za blachą…, odbija się od burty i niknie w toni. Znudzony niepowodzeniem płynę pod Ptasią…. Jest 700. Zakręcam łodzią… na zawietrzną…. Tu brzegi są… dość strome i za trzciną… do kilku metrów. Wią…żę się do skrajnej trzciny, idę na czub i rzucam wzdłuż trzcin. Pierwszy rzut i szczupak w granicach 45 cm wędruje z powrotem do jeziora. 20-25 rzutów i nic, płytko, głęboko, szybko, skokami, wolno, średnio i nic. Gdzie te szczupaki - myślę zaniepokojony. Zdecydowałem się wracać, zwłaszcza że mój żołą…dek domagał się śniadania. "Na zero" nie wracałem z tego jeziora nigdy. Tu tylko barometr może mi coś powiedzieć - pomyślałem.
Przy śniadaniu kolega leśniczego, znają…c już wynik mojego porannego wypadu, jakby z nutką… litości w głosie zagadną…ł - Może na krasnopiórę?
- Razem? - spytałem.
- No przecież jednym wiosłem nie dam rady. - Spojrzałem na jego lewy, podwinięty rękaw koszuli. -To z kilometr drogi, potrzebuję kierowcy.
Wstałem od stołu po sprzęt. - Niech pan nie zapomni podrywki - usłyszałem za sobą…. - Po co? - Na wzdręgę. Proszę wzią…ć - dodał.
O czternastej byliśmy na miejscu. Robiłem wszystko, co stary mi kazał i kotwicę rzuciłem na około cztery metry. Dziwiłem się przy tym, bo wzdręgę łowiłem zawsze na 20-40 centymetrowym gruncie. Ale nie oponowałem, czekają…c finału, mają…c przed oczami jego wczorajszy połów. Miejsce moim zdaniem było mało ciekawe, ale na małym uskoku dna około 40 metrów od trzciny. Słonecznica, świeżo nałowiona po drodze w małym jeziorku, zaczynała sną…ć mimo wymienianej wcią…ż wody. Stary wycią…ną…ł z kieszeni spodni olbrzymi czasomierz i powiedział - już czas. Odpią…ł mały pean z poły marynarki, zapią…ł w niego hak, włożył między kolana pean. Jedyną… ręką… wzią…ł żywca i założył go na hak. Patrzyłem na tę operację z podziwem. Odpią…ł z peanu hak z żywcem i zarzucił. Nie rozwijałem swojej jedynej wędki na średnią… rybę, którą… wzią…łem zgodnie z założeniem. Patrzyłem przez lornetkę starego, szukają…c kormoranów, które w ubiegłym roku gromadnie zamieszkiwały tę część wyspy. Patrzyłem na kikuty drzew, świadczą…ce o ich częstej obecności (odchody tych pięknych ptaków niczym siarka spalają… zieleń na popiół). Dziś jednak ptaków nie było. Wzrok mój przykuła czapla siwa, stoją…ca nieruchomo niemal niewidoczna wśród przybrzeżnych trzcin. Odniosłem wrażenie, że jest wypchana. Po 10 minutach łypnęła okiem. Uspokojony, chciałem właśnie odłożyć lornetkę, gdy świst kija nad moją… głową… sprowadził mnie znów do łodzi.
- Znów są… - rzekł stary i trzymają…c kij między nogami wzią…ł w podbierak wzdręgę około 60 dkg. Patrzyłem z niedowierzaniem na hak, tkwią…cy w pysku ryby i kawałek ogonka słonecznicy, który też jej z tamtą…d wystawał. Sięgną…łem po swoją… wędkę. Złowiliśmy 16 sztuk, z czego jedną… około 1.4 kg.
- Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale chyba w okresie godowym ryby takie jak duża płoć, leszcz, lin czy wzdręga, atakują… małe ryby. Sieja - podobnie jak sielawa i peluga - to ryba planktonożerna, a zimą… tłucze w błystkę jak trzeba.
- Zgadza się - rzekł stary, gramolą…c się na brzeg ze zmurszałej łodzi.
Nazajutrz wstałem o 800, aby nałowić żywca, mają…c na uwadze fakt, że wzdręgi zaczynają… brać późnym popołudniem. Przy bramie zobaczyłem leśniczego. Wjeżdżał na podwórze swoim starym wehikułem, zaprzężonym w gniadego, też nie pierwszej młodości.
- To dla pana - rzekł leśniczy. - Od mojego kumpla - i podał mi spławik swojej roboty ze stoperem z chińskiego długopisu. - Musiał już wracać do domu, jego urlop się skończył.
Do dziś, kiedy patrzę na spławik ze stoperem z wkładu z chińskiego długopisu, myślę o krasnopiórach starego, które brały na żywca z 4-5 metrów w kwadracie 4 na 5 metrów przez 4 do 5 dni w roku na jeziorze, które bą…dź co bą…dź miało ponad 300 hektarów.

Andrzej Łapińki
 
Do góry